Ekwidystanta Ekwidystanta
2882
BLOG

Sędzia Łączewski, czyli sprawa się rypła

Ekwidystanta Ekwidystanta Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 41

Ponieważ w Internetach brylują ostatnio Rzepliński ze Stępniem, tym razem chciałabym się wypowiedzieć o Wojciechu Łączewskim - pupilu czerskich i wiertniczych salonów, któremu Dziennik Gazeta Prawna przyznał Złoty Paragraf i stręczył tubylcom jako najlepszego sędziego w Polsce. Dziś tym najlepszym polskim sędzią zajmuje się prokuratura, a zamiast Złotego Paragrafu grozi mu art. 271 kk.

Czy się to komu podoba, czy nie, Wojciech Łączewski z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia jest jednym z najbardziej znanych sędziów w Polsce. Rozpoznawalność zapewnił sobie wyrokiem, którym skazał kibiców na film Izabelli Cywińskiej, "Cud purymowy", a ugruntował wymierzając byłemu szefowi CBA i wiceszefowi PiS, Mariuszowi Kamińskiemu, karę 3 lat więzienia i 10 lat zakazu pełnienia funkcji publicznych. DGP w podskokach ogłosił go najlepszym sędzią w Polsce i uhonorował Złotym Paragrafem za "bezkompromisowość, odwagę oraz brak koniunkturalizmu".  

Zaiste, trzeba było nie lada bezkompromisowości, odwagi i braku koniunkturalizmu, żeby w czasie rządów koalicji PO-PSL, skazać na odsiadkę jednego z najważniejszych polityków opozycji. Trwała akurat kampania prezydencka, którą Komorowski miał wygrać w cuglach, a w kolejce czekały wybory parlamentarne. Tak surowy wyrok dla Kamińskiego mógł być pocałunkiem śmierci dla PiS, trudno się zatem dziwić, że politycy PO i PSL oraz samozwańcze elity III RP, nie mogli się sędziego nachwalić.

Prawdziwy cyrk z sędzią Łączewskim zaczął się jednak po wyborczym zwycięstwie PiS (jak u Mleczki z historią Polski, którą dziadek opowiadał wnukowi: "Najpierw nas ochrzcili, potem były zabory i II wojna światowa, ale prawdziwy cyrk zaczął się dopiero potem"). Sędzia wszedł w wirtualny kontakt z Tomaszem Lisem i via Twitter knuł z nim zawzięcie przeciwko nowemu rządowi. Wreszcie zaproponował Lisowi spotkanie, na które przyszedł. Kiedy wyszło na jaw, że padł ofiarą dziennikarskiej prowokacji, a twitterowe konto Tomasza Lisa jest fałszywe - najlepszy sędzia w Polsce wszystkiego mężnie się wyparł. Mataczył, że ktoś włamał się do jego laptopa, a swoją obecność w miejscu, które wyznaczył na spotkanie z Lisem, tłumaczył tym, że poszedł odebrać książkę dla przyjaciela. Czemu przyjaciel zaprzeczył. Nadto twierdził, że nie mógł korespondować z Lisem, bo w tym czasie znajdował się na sali rozpraw w charakterze sędziego.

Biegli przebadali komputer stacjonarny, laptop, tablet i telefon Łączewskiego. No i sprawa się rypła, bo wnioski są niepodważalnie jednoznaczne: nie było włamania ani do sprzętu, ani na konta na Twitterze. W laptopie sędziego znaleziono natomiast zdjęcie, które ten wysłał do rzekomego Lisa. Oznacza to, że bezkompromisowy i odważny sędzia Łączewski, konwersował sobie na Twitterze podczas rozpraw, ale przede wszystkim, że poświadczył nieprawdę, za co grozi mu więzienie.  

Żeby już całkowicie obnażyć nędzę czersko-wiertniczego pupila, pozwolę sobie na małą prywatę. Zapraszam do wehikułu czasu, gdyż musimy udać się w podróż do wczesnych lat osiemdziesiątych.

Półtora miesiąca po zniesieniu stanu wojennego, 2 września 1983, mój mąż złożył w szczecińskim Sądzie Wojewódzkim pozew przeciwko Wojewódzkiemu Urzędowi Spraw Wewnętrznych w Szczecinie. Domagał się zwrotu przedmiotów bezprawnie zarekwirowanych podczas rewizji oraz finansowego zadośćuczynienia za wielokrotne bezprawne zatrzymania. Pierwsza rozprawa odbyła się 10 listopada 1983. Męża doprowadzono na nią w kajdankach, ponieważ wcześniej został zatrzymany przez bezpiekę. Proces trwał kilka miesięcy. Kiedy Pani Sędzia Maria Hrycaj odczytywała wyrok, trzęsły jej się ręce. Na sali rozpraw rozsiadło się wielu funkcjonariuszy WUSW. Mąż sprawę wygrał! Sąd nakazał bezpiece zarówno zwrot ukradzionych mężowi przedmiotów, jak i wypłatę odszkodowania za bezprawne zatrzymania.

(Bezpieka odwołała się do Sądu Najwyższego. Ten uchylił wyrok w zakresie wypłaty odszkodowania, a pozostałą część utrzymał w mocy).      

I teraz, Panie i Panowie, możecie sobie porównać nagrodzone Złotym Paragrafem "bezkompromisowość", "odwagę" i "brak koniunkturalizmu" "sędziego" Łączewskiego, z bezkompromisowością, odwagą i brakiem koniunkturalizmu Pani Sędzi Marii Hrycaj.  

Ktoś ma ochotę wypowiedzieć się na ten temat?

Wolę robić to, co lubię, niż lubić to, co robię.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka