Ekwidystanta Ekwidystanta
3992
BLOG

Duda zwycięzca

Ekwidystanta Ekwidystanta Polityka Obserwuj notkę 473

Jeszcze nie przebrzmiały echa naigrywania się z wieczornego spotkania prezydenta Andrzeja Dudy z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, a tu taki ambaras! PAD pojechał do Nowego Jorku i odniósł niekwestionowany sukces - co przyznają nawet niechętni mu politycy i komentatorzy. Zostaliście na lodzie, Lemingi. Doprawdy, bardzo Wam współczuję... ;))

Swoim prywatnym spotkaniem z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, prezydent Andrzej Duda zrobił psikusa prorządowym mediom, autorytetom od tego i owego, politycznej konkurencji oraz sympatyzującym z konkurencją blogerom Salonu24. Jak zawsze miano prezydentowi za złe. Tym razem to, że do spotkania doszło i że w Instytucie im. Lecha Kaczyńskiego. Cóż... Po ośmiu latach wyśrubowanych standardów PO, wielu wydaje się, że najwłaściwszym miejscem spotkań jest dla polityków cmentarz, przydomowy śmietnik (wzorem ciecia Grasia i biznesmena Hajdarowicza), bądź bardzo droga i modna speluna, w której "wybrańcy narodu" za pieniądze narodu "jedzą, piją, lulki palą" i robią sobie dobrze rozmowami na poziomie rynsztoka. Andrzej Duda nie wpisał się i nigdy się nie wpisze w żaden z tych scenariuszy, czym najwyraźniej doprowadził niektórych do dyskomfortu, będącego następstwem dysonansu poznawczego. Ponadto tu i ówdzie dało się słyszeć pokwękiwanie, że prezydent jest niesamodzielny i przed wystąpieniem na forum ONZ, wymknął się do prezesa po wytyczne. "To smutne, że mamy zdalnie sterowanego prezydenta" - biadoliła PEK, której "niezależność" można przyrównać do Wielkiego Muru Chińskiego. Też jest widoczna z Kosmosu. 

Prezydent Andrzej Duda pojechał do Nowego Jorku, zauroczył polonusów, a na Sesji Ogólnej ONZ wygłosił znakomite przemówienie, które zostało docenione nawet przez jego najzagorzalszych dyżurnych krytyków. "Jestem dumny, że prezydent Polski mówił mądre rzeczy światu" - przyznał w TVN24 "Misiek" Kamiński. Nie da się ukryć, choć wielu by tego chciało - Andrzej Duda odniósł sukces. Teraz trzeba ten sukces przełknąć, ale jak to zrobić, skoro jego wielkość niejednemu staje w gardle? A najgorsze, że wcześniejszymi kpinami o zależności Dudy od prezesa, współsprawcą sukcesu niefrasobliwie uczyniono znienawidzonego Jarosława Kaczyńskiego! Zaczęto więc pospiesznie zmieniać narrację. Zniknął Kaczyński, a w jego miejsce pojawił się resort spraw zagranicznych, z którym Andrzej Duda rzekomo konsultował swoje wystąpienie.   

[hehehe]

A to jeszcze nie koniec. Bo na koniec nasz prezydent spożył lunch siedząc u boku najpotężniejszego polityka świata. Podobno to również zasługa rządu. Jakoś nie bardzo w to wierzę, prawdę mówiąc. Nie wydaje mi się bowiem, żeby Barack Obama dał sobie wcisnąć do stołu kogoś, kogo sobie nie życzy. A mając na uwadze nagonkę, którą zgotowano Andrzejowi Dudzie po jego wcześniejszych wizytach zagranicznych, śmiem nawet bezwstydnie twierdzić, że to właśnie owa zajadłość polityków Platformy, była dla prezydenta USA najlepszą rekomendacją.   

Któś przeciw...? ;))

Wolę robić to, co lubię, niż lubić to, co robię.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka